Dlaczego potrzebujemy bagrowania Wisły?

Gdy w roku 1970 uruchomiono Stopień Wodny Włocławek, ówczesne władze z pewnością pękały z dumy, że udało się zrealizować tak wielki projekt. Przepowiadano wówczas wielki rozwój żeglugi śródlądowej i turystyki na Wiśle, a w planach były kolejne tamy (w Wyszogrodzie, Płocku, Włocławku, Ciechocinku, Solcu Kujawskim, Chełmnie, Opaleniu i Tczewie), które miały utworzyć szlak żeglugowy łączący Warszawę z portami morskimi na wybrzeżu, przy okazji zwiększając bezpieczeństwo powodziowe przyległych terenów. Czy jednak przewidziano wówczas wszystkie „skutki uboczne” funkcjonowania tamy?

Charakterystyka Wisły jest taka, że wraz z całą masą wody ciągnie ona w swym nurcie duże ilości mieszanki żwiru, kamieni, piasku i innych cząstek mineralnych zwanych rumoszem. Szacuje się, że rocznie Wisła transportuje w swoim korycie 1,5 – 1,7 mln ton tej mieszanki, z czego w powiecie płockim odkłada się ok 300 – 400 tyś ton.

Do lat 60-tych XX wieku – przed budową stopnia wodnego, rumosz ciągniony przez Wisłę spływał powoli w dół rzeki aż do Bałtyku, odkładając się miejscami w nurcie i tworząc malownicze łachy i kępy. Dodatkowo, aby zapobiegać nadmiernemu odkładaniu się rumoszu i tym samym utrzymaniu poziomu dna na stałym poziomie (zapewnienie odpowiedniej głębokości), już w XVIII wieku zaczęto budować różnego rodzaju instalacje hydrotechniczne (główki, ostrogi, opaski), które sterowały nurtem tak, aby płynący w rzece materiał łatwiej i szybciej spływał do morza. Po przegrodzeniu Wisły we Włocławku cały transport rumoszu został zatrzymany. Tysiące ton żwiru i piasku zaczęły odkładać się na kilkudziesięciokilometrowym odcinku rzeki przed zaporą.

Z racji tego, że przyroda zawsze dąży do równowagi, po drugiej stronie zapory również pojawił się problem. Tam z kolei zaczęło brakować rumoszu. Siła i szybkość wody spadającej z zapory zaczęła wyrywać żwir i piach z dna oraz brzegów rzeki obniżając tym samym poziom dna na kilkudziesięciokilometrowym odcinku rzeki za zaporą (erozja denna i boczna).

Choć nie systematycznie, to jednak pewne prace związane z udrażnianiem koryta Wisły na naszym odcinku trwały do lat 90-tych, kiedy to w Polsce nastąpiły zmiany ustrojowe. W wyniku reform wielu instytucji i zmiany struktur decyzyjnych, Wisła straciła „gospodarza”, który by się o nią troszczył, prowadził bieżące prace utrzymaniowe budowli hydrotechnicznych jak również pamiętał o obowiązku bagrowania odcinka przed zaporą. Skumulowanym efektem zaniedbań i braku systemowych działań na rzecz Wisły, zarówno państwa jak i samorządów był rok 2010, kiedy to Wisła przerwała wał w Świniarach. Tak gigantycznej wody jak wtedy nie pamiętają najstarsi mieszkańcy tych terenów. Gdyby jednak koryto rzeki w tym rejonie miało odpowiednią przepustowość, nie było zapchane rumoszem, skutki zalania byłyby z pewnością mniejsze. Mniejsze były by wówczas także straty poniesione przez okoliczną ludność (domostwa, uprawy, zwierzęta) jak również mniejsze byłyby koszty wypłaty odszkodowań przez firmy ubezpieczeniowe.

Niestety, w kolejnych latach sytuacja nie uległa zbytniej poprawie. Rok 2018, głównie w wyniku suszy ale i prac remontowych na niektórych wałach, odsłonił prawdziwy obraz sytuacji – w wielu miejscach na Wiśle powyżej Płocka, całą szerokość rzeki można było przejść nie zanurzając się bardziej niż do pasa. To pokazuje ile rumoszu odłożyło się w rzece przez te lata.

Rok 2021 przyniósł mieszkańcom powiatu płockiego kolejne zagrożenie powodziowe, tym razem zimowe. Niespotykana jak na obecne czasy fala mrozów spowodowała kilka potężnych zatorów lodowych na Wiśle. Zatory z kolei spowodowały piętrzenie się wody i lokalne podtopienia, w tym „naszej” Tawerny na bulwarach wiślanych w Płocku. Sytuacja mogła być bardzo poważna, podobna do zimowej powodzi zatorowej z 1982 roku. Na szczęście sytuację udało się w porę opanować dzięki ciężkiej pracy lodołamaczy kruszących zatory na odcinku od Włocławka do Dobrzykowa i sprzyjającym warunkom pogodowym.

W tym miejscu należy podkreślić, że akcja lodołamania była możliwa dzięki nowoczesnym lodołamaczom zakupionym przez Wody Polskie, które charakteryzują się mniejszym zanurzeniem niż starsze jednostki tego typu. Mimo to statki te miały problemy z przedostaniem się do Płocka ze względu na bardzo duże wypłycenie się Zbiornika Włocławskiego w wyniku osadzania się wspomnianego rumoszu i braku bagrowania tego odcinka od wielu lat.

O naszą Wisłę trzeba znowu zacząć dbać aby wreszcie mieszkało się tu bezpiecznie. Na wielu spotkaniach z instytucjami odpowiedzialnymi za stan Wisły i bezpieczeństwo mieszkańców proponujemy rozwiązanie zwane „dokarmianiem rzeki”. Polega ono na tym, ze tam gdzie jest nadmiar rumoszu (powyżej zapory) należy go wybrać i przetransportować tam jest go za mało (poniżej zapory). Takie działanie wydaje się dziś być najrozsądniejszym rozwiązaniem problemów powodziowych powiatu płockiego jak i erozji dennej na odcinku poniżej Włocławka. Nie dajmy się zwieść środowiskom „ekologicznym”, które często manipulują faktami, a czasami wręcz kłamią zyskując ogromne poparcie zupełnie nieświadomych stanu faktycznego osób, w tym młodzieży. Powiedzmy stop organizacjom, które twierdzą że Wisła musi pozostać ostatnią dziką rzeką Europy. Wisła przestała nią być już w roku 1970 kiedy wybudowano tamę.

Autor: Michał Szymajda (m.szymajda@forum-wislane.org)

Dlaczego potrzebujemy bagrowania Wisły?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *